piątek, 1 sierpnia 2014

Red ma sen

Witam!
Zapamiętajcie sobie - gdy śni Wam się, że basen w Waszym mieście nawiedza zmutowana czarna kotka, która raz wygląda jak kret, a raz jak... dziwne, pałąkowate stworzenie, które w dodatku zjada ludzi, to na pewno coś się będzie działo. W moim przypadku zadziało się to, że zrobiłam z siebie niekulturalne stworzenie w oczach pani bibliotekarki. Już wychodziłam z młodszym bratem z biblioteki, gdy ten stwierdził, że pomiędzy "pisze" a "jest napisane" nie ma żadnej różnicy. Krew we mnie zawrzała i, niewiele myśląc, palnęłam, że owszem, jest różnica, tak samo jak między "sra" a "jest nasrane". I akurat w tym momencie minęła nas jedna z bibliotekarek. No ładnie. Jak zwykle, myślę sobie, nie myślisz, zanim coś powiesz. Nauczyłabym się czegoś w końcu.
No dobrze, to może przejdźmy do wyzwania? Dzisiejszy temat przysporzył mi sporo problemów. Brzmi on bowiem...

Dzień ósmy - film, który sprawia, że jesteś smutny

Myślałam nad tym, odkąd znalazłam to wyzwanie w odmętach Internetu. Siedziałam i myślałam. No bo nie wiem. Nic mi nie przychodziło do głowy. Są filmy, które skłaniają mnie do refleksji, czasem wzruszą, czasem wzbudzą we mnie uczucie melancholii... Ale jaki, na litość borską, jaki film sprawia, że jestem  smutna? 
Kiedy sama nic nie zdołałam wymyślić, udałam się na Filmweba. Przeglądałam filmy, które oceniłam, ale jakoś żaden nie spełniał moich oczekiwań. I w końcu stwierdziłam, że, nie wiedzieć czemu, do tego tematu idealnie pasuje mi...

Źródło

Dziwny wybór? Może i tak, ale uwierzcie, żaden film nie wywołał we mnie tyle złości, irytacji i, ostatecznie, smutku, ile właśnie "Totalny kataklizm". O, tak, tytuł idealnie pasuje do tego, co ów film nam serwuje.
Dlaczego jest mi smutno? Bo da się stworzyć naprawdę fajną parodię znanych filmów, da się w ZABAWNY sposób nawiązać do oklepanych i czasem śmiesznych motywów. Najlepszymi przykładami są choćby "Top Secret!" albo "Robin Hood: Faceci w rajtuzach". 
"Totalny kataklizm" dobrą parodią nie jest. Nie jest nawet średnią. Ani kiepską. Jest parodią beznadziejną. I to jest dla mnie, wielbicielki parodii i dobrego humoru, bardzo smutne. Chcecie wiedzieć, jak wyglądałam przez większość seansu? Mniej więcej tak:
Źródło
Do cholery jasnej, przepisem na dobry żart naprawdę nie jest wsadzenie do dialogu jak największej liczby żenujących nawiązań do seksu, dupy i gówna. Bo potem z filmu wychodzi właśnie takie gówno. 
Z góry zaznaczam - nie mam nic do żartów o seksie, nie czuję się zgorszona, gdy ktoś o nim wspomni, ba, wręcz przeciwnie,  nawet lubię takie żarty, gdy są nam serwowane w odpowiednich ilościach i gdy są fajnie wymyślone. Ale na litośćć borską, ten, tfu, film, nie serwuje nam ich tak, jak trzeba. Po jakimś czasie nawet takie coś jak ja jest zażenowane. 
Durny humor też mi nie przeszkadza, jeśli jest tak "fajnie durny". W tym filmie jest tylko durny. I ja, jako widz, który ma na temat swojej inteligencji dobre zdanie, czuję się obrażona przez twórców, którzy traktują widza jak idiotę.
Jak już się pominie wszystkie kretyńskie i okołodupne "żarty", to zostaje nam... nuda. Film jest zwyczajnie nudny, niby jest jakaś akcja, trzeba uratować świat (chyba, niewiele już pamiętam, bo wyparłam), ale co z tego? Nie dzieje się nic godnego uwagi, jest nudno, a "żarty" tego nie ratują.
I tu skończę, bo na temat tego filmidła nie ma co się nie wiadomo ile rozpisywać. Szkoda... Eee, szkoda zasobów Internetu na ten chłam.
Nie polecam "Totalnego kataklizmu". Lepiej by było spędzić te półtorej godziny, robiąc coś przyjemnego, a może i pożytecznego. Nie marnujcie prądu na ten shit, dobrze Wam radzę.
Nie wiem, czy jutro będzie post. Będę szczera - w weekend zamierzam się opierdzielać i niczym się nie przejmować. Może będę, nawiązując do gwiazdy youtube'a, grać w grę, może będę "wyjechana", może poczytam, może wybiorę się do kogoś z wizytą... Zobaczymy. Może znajdę czas na postowanie, może nie. Czas pokaże.
Do zobaczyska!
Wasza Red


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz