wtorek, 19 sierpnia 2014

Przypadkowe spotkania

Witam!
Tak jak to napisałam w temacie, dziś będzie głównie o pewnym przypadkowym spotkaniu. Tylko czekajcie... *idzie na jutuba gwałcić ripleja* No, już.
O co chodzi? Ano poszłam wczoraj z przyjaciółką na miasto. Tak bez celu, po prostu sobie połazić i pogadać. Szłyśmy akurat jedną z bardziej uczęszczanych ulic, kiedy zaczepił nas jakiś chłopak, na oko (i, jak się później okazało, naprawdę też) w naszym wieku. Najpierw spytał, czy znamy w naszym mieście jakieś ciekawe miejsca, na co my odpowiedziałyśmy, że raczej nie, bo nasze miasto to dziura. Wtedy odezwały się moje zdolności jasnowidzenia, bo przez myśl przeszło mi coś w rodzaju "on się do nas przyłączy". Prorok Red.
No i proszę, jak na zawołanie, nasz nowy znajomy spytał, czy gdzieś się spieszymy i czy mamy jakiś konkretny cel spaceru, bo może on by się podczepił. Z właściwą sobie wrażliwością i wyczuciem już na wstępie oskarżyłam go o bycie psychopatą, który chce nas zamordować, ale ostatecznie pozwoliłyśmy mu się przyłączyć. Wieczór wyszedł całkiem fajnie, potencjalny psychopata okazał się całkiem miłym gościem, chociaż... zbyt miłym. Podejrzeń nie udało mi się pozbyć, coś w nim jest takiego, co mi kompletnie nie pasuje. Może to moja paranoja, a może resztki zdrowego rozsądku podpowiadają, że coś tu śmierdzi. Wymieniliśmy się numerami telefonów i smsy, które potencjalny psychopata wysyła, tylko utwierdzają mnie w podejrzeniach. Bo są aż nienaturalnie uprzejme. Trzeba mieć się na baczności, oj trzeba. Dużo się słyszy o ciulach, którzy żerują na naiwności babek, które dają się omotać ich "dobrym manierom" i wygadaniem. A wygadany to on był. Cóż, jeśli faktycznie coś z nim jest nie tak, to nie dałam się nabrać na jego zagrywki. Jeśli się mylę i jest on całkowicie normalny, to w porządku, zwracam honor. Nie będę nikogo od razu skreślać, ale naiwna też nie jestem, boru broń.
Z innej beczki - przeżarłam się czekoladą. Nie spojrzę na nią już do końca... dnia. Dłużej nie wytrzymam.
Ech, wyzwanie. Tja... Na dzisiejszy temat chyba nic nie napiszę. Bo nie wiem, po prostu nie wiem, o kim miałabym pisać.

Dzień dziewiętnasty - ulubiony aktor

Nie mam ulubionego aktora. Jutro, z aktorką, będzie dużo łatwiej, ale aktor? Teraz na myśl przychodzi mi Benedict Cumberbatch, którego podziwiałam w kilku filmach i oczywiście w "Sherlocku". Aktorem Benedict jest świetnym, przyciąga wzrok nawet w filmach, w których gra role raczej drugoplanowe albo nawet epizodyczne. A może to tylko moje zdanie, bo go uwielbiam, tak też może być. Poza aktorskim skillem Ben ma jeszcze dwie rzeczy, za które go lubię (to za mało powiedziane... -.-): oczy i głos. Chyba już o tym pisałam w notce o "Sherlocku", ale co tam, powtórzę się. Oczy Bena są niesamowite, a jego głos jest jak balsam dla duszy. To jest to, co Red lubi najbardziej.
Dziś było krótko, bo naprawdę nie mam tu o czym pisać. Teraz jeszcze tylko jakiegoś gifa wrzucę, tak dla porządku.
Źródło
Do zobaczenia!
Wasza Red





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz