piątek, 25 lipca 2014

Spóźnienie

Witam!
Tak, wczoraj nie było posta. Już się tłumaczę - nie udało mi się wygospodarować nawet najmniejszej chwilki na jego napisanie. Nie opieprzałam się, broń Borze, ciężko pracowałam. Musicie mi uwierzyć na słowo.
Dziś, żeby nadrobić zaległości, napiszę dwa posty w jednym. Nie będzie to trudne, bo na jeden temat będzie bardzo krótko, trochę bardziej rozpiszę się na drugi.
No, słuchawki w uszach, w słuchawkach TO, kawa jest, można pisać. :)

Dzień czwarty - ulubiony horror

Tu właśnie będzie krótko - nie ma takiego filmu. Jak parę dni temu pisałam, horrory mnie nudzą, nie trzymają w napięciu, jak jest dobrze, to jedynie śmieszą. Dlatego nie mam ulubionego horroru. Amen.

Dzień piąty - ulubiony dramat

Tu w zasadzie powinnam się dłuuugo zastanawiać, co mam napisać, bo dramatów trochę widziałam i wiele bardzo lubię, jednak... Gdy przeczytałam ten temat, od razu pomyślałam - "Godziny".
Źródlana woda: Filmweb

Film wspaniały. Przede wszystkim - aktorstwo. Fenomenalni Meryl Streep (jedna z moich Ulubienic, ale o tym za jakiś czas), Nicole Kidman, Julianne Moore i Ed Harris, a także reszta obsady, również bardzo porządna. 
Co jeszcze czyni ten film świetnym? Ano, na ten przykład, bardzo dobre ukazanie trzech płaszczyzn czasowych, na jakich dzieje się historia. Widać to już na początku, a potem też wszystko trzyma poziom. 
"Godziny" są też, Boru, nie lubię tego słowa, wzruszające. Tak. Może nie na tyle wzruszające, żebym uroniła choć samotną łzę, ale ja w ogóle rzadko płaczę podczas oglądania filmów, więc tym się nie kierujcie. Jednak film ten poruszył w moim sercu jakąś strunę, może to za sprawą niektórych pięknych słów, które w nim padły, a może ze względu na jego ogólny wydźwięk.
Spotkałam się z opiniami, że "Godziny" są dołujące i wpędzają w depresję, ale się z tą opinią nie zgadzam. Jeżeli film ogląda się  z odpowiednim podejściem, depresja nam niegroźna. Grozi nam co najwyżej chwila refleksji, zastanowienia nad naszym życiem i nad nami samymi. Nie brzmi szczególnie strasznie, prawda? 
A może mam w duszy coś melancholijnego i dlatego "Godziny" mi się podobały? A może mam słabość do "głębokich" słów? A może lubię czasem takie niby-to-depresyjne nastroje? A może...
Nie wiem. 
Może lubię, bo lubię. I co, że niby nie mogę? ;)
To co, kochani, do jutra? Chyba że znów mi coś wyskoczy, a czas ucieknie. Bywa i tak. 
Wasza Red



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz